Zauważając pewne niejasności, dokonując pewnych rozróżnień

Kilka miesięcy temu wybitny inwestor technologiczny Marc Andreessen opublikował obszerny „Manifest techno-optymistów” , który wywołał duże poruszenie w niektórych segmentach Internetu. Jest to hymn na całe gardło, gloryfikujący technologię, postęp i nieograniczony wzrost, jednocześnie piętnujący to, co przedstawia jako demoralizację, osłabienie i stagnację naszego społeczeństwa. Oznacza to, że autor jest głęboko zdezorientowany (o czym więcej za chwilę), ale bardziej interesujące dla mnie było to, że oburzone reakcje, jakie manifest wywołał ze strony przytłaczająco lewicowych dziennikarzy technologicznych na całym świecie, rutynowo opisywały tekst Andreessena jako nie tylko prawicowy, ale także konserwatywny, a nawet reakcyjny. Jest to szczególnie niespójne, ponieważ, jak wynika z manifestu, Andreessen nie jest konserwatystą, nie mówiąc już o reakcjoniście, ale postępowcem – tylko postępowcem prawicowym!

Chcę wyjaśnić, jak i dlaczego tak się dzieje, ponieważ uważam, że ten incydent i rosnące wpływy w Ameryce szerszej grupy tego, co właściwie powinno się nazywać prawicowymi postępowcami, stanowią świetny przykład tego, jak cała nasza lewicowo-prawicowa koncepcja polityki zdegenerowała się w stan głębokiego zamieszania i bezużyteczności – i jak prowadzi to do bardzo mętnego myślenia o tym, kto jest czym i czym powinien być zrobione w sprawie szalejącego pożaru śmietnika naszej obecnej nowoczesności.

Chcę również położyć podwaliny, na podstawie których mógłbym zaoferować coś, co moim zdaniem byłoby znacznie lepszym modelem myślenia i opisywania szerszych kategorii politycznych dzisiaj (o czym zajmę się później w części II). Na razie zacznijmy od przyjrzenia się manifestowi…

Postępująca dezorientacja

Manifest Andreessena jest wyznaniem wiary w Postęp. Jego podstawowy argument można podsumować w następujący sposób:

Wzrost jest najwyższym dobrem, a celem życia jest dążenie do wzrostu: „Technooptymiści wierzą, że społeczeństwa, podobnie jak rekiny, rosną lub umierają… Wierzymy, że wszystko, co dobre, jest wynikiem niższego szczebla wzrostu” .

Wzrost = postęp: „Wierzymy, że wzrost to postęp – prowadzący do witalności, ekspansji życia, wzrostu wiedzy, wyższego dobrobytu…

Potencjał wzrostu jest nieskończony: „Wierzymy, że skoro ludzkie pragnienia i potrzeby są nieskończone, popyt ekonomiczny jest nieskończony, a wzrost zatrudnienia może trwać wiecznie” .

Technologia jest ostatecznym źródłem wzrostu, a więc Dobra: „Jedynym nieustannym źródłem wzrostu jest technologia” . … „Połącz technologię i rynki, a otrzymasz to, co [neo-reakcyjny pisarz] Nick Land nazwał maszyną techno-kapitału, motorem nieustannej kreacji materialnej, wzrostu i obfitości” . … „Technologia jest chwałą ludzkich ambicji i osiągnięć, motorem postępu i realizacji naszego potencjału. Przez setki lat słusznie to gloryfikowaliśmy – aż do niedawna. Jestem tu, by nieść dobrą nowinę” .

Potęga technologii jest nieskończona: „Wierzymy, że nie ma problemu materialnego – czy to stworzonego przez naturę, czy przez technologię – którego nie można rozwiązać za pomocą większej ilości technologii” .

Mając wystarczająco dużo technologicznej magii, możemy osiągnąć utopię: „Wierzymy, że technologia ostatecznie doprowadzi świat do tego, co Buckminster Fuller nazwał „efemeryzacją” – co ekonomiści nazywają „dematerializacją” . Fuller: „Technologia pozwala robić coraz więcej za coraz mniej, aż w końcu możesz zrobić wszystko za nic” . „Wierzymy w to, że wszyscy są bogaci, wszystko staje się tanie i wszystko jest w dostatku” .

Technologia jest odzwierciedleniem naszej inteligencji, która jest najwyższą cnotą ludzkości: „Wierzymy, że inteligencja jest ostatecznym motorem postępu. Inteligencja sprawia, że wszystko staje się lepsze… Inteligencja jest przyrodzonym prawem ludzkości; Powinniśmy ją rozszerzyć tak szeroko i szeroko, jak to tylko możliwe” .

Jeśli nasz intelekt jest w stanie zbudować technologiczne maszyny, które z kolei mogą poszerzyć naszą inteligencję, będzie to klucz nieskończoności, który przemieni nas w odpowiednik bogów: „Wierzymy, że jesteśmy gotowi na start inteligencji, który rozszerzy nasze możliwości na niewyobrażalne wyżyny. Wierzymy, że sztuczna inteligencja jest naszą alchemią, naszym kamieniem filozoficznym – dosłownie zmuszamy piasek do myślenia. Wierzymy, że sztuczna inteligencja jest najlepszym rozwiązaniem problemów” .

Ponieważ postęp jest źródłem wszystkiego, co dobre, przeciwstawianie się postępowi technologicznemu jest zbrodnią moralną: „Wierzymy w akceleracjonizm – świadome i celowe napędzanie rozwoju technologicznego… Aby zapewnić, że spirala wzrostu kapitału technologicznego będzie trwała wiecznie” . „Uważamy, że każde spowolnienie rozwoju sztucznej inteligencji będzie kosztować życie. Zgony, którym można było zapobiec dzięki sztucznej inteligencji, której nie udało się istnieć, są formą morderstwa” .

Technologia i postęp są źródłami ludzkiej witalności, wielkości i cnoty: „Wierzymy w ambicję, agresję, wytrwałość, nieustępliwość – siłę… Wierzymy w to, co Grecy nazywali eudajmonią poprzez arete – rozkwit poprzez doskonałość. Wierzymy, że technologia sprawia, że wielkość staje się bardziej możliwa i prawdopodobna” .

Technologia wyzwala nas, rozszerzając moc naszej woli na świat: „Wierzymy, że technologia jest wyzwalająca. Wyzwolenie ludzkiego potencjału. Wyzwolenie ludzkiej duszy, ludzkiego ducha. Poszerzanie tego, co może oznaczać bycie wolnym, bycie spełnionym, bycie żywym. Wierzymy, że technologia otwiera przestrzeń tego, co może oznaczać bycie człowiekiem” .

Postęp technologiczny jest formą walki, a walka (o wzrost i ekspansję) jest istotą życia: „Wierzymy w naturę, ale wierzymy też w przezwyciężanie natury… Wierzymy w wielkość” . Parafrazując manifest z innego czasu i miejsca (włoskiego faszysty Filippo Tommaso Marinettiego z 1909 roku): ’Piękno istnieje tylko w walce. Nie ma arcydzieła, które nie miałoby agresywnego charakteru. Technologia musi być gwałtownym atakiem na siły nieznanego, aby zmusić je do pokłonu przed człowiekiem'” .

Powściągliwość, pokora, egalitaryzm, słabość i szacunek dla przeszłości są wrogami ludzkości:

Nasze obecne społeczeństwo od sześćdziesięciu lat jest poddawane masowej kampanii demoralizacyjnej – przeciwko technologii i przeciwko życiu„. „Naszym wrogiem jest stagnacja. Nasz wróg jest anty-zasługą, anty-ambicją, anty-dążeniem, anty-osiągnięciem, anty-wielkością. Naszym wrogiem jest etatyzm, autorytaryzm, kolektywizm, centralne planowanie, socjalizm. Naszym wrogiem jest biurokracja, wetokracja, gerontokracja, ślepy szacunek dla tradycji. 'Naszym wrogiem jest Ostatni Człowiek Friedricha Nietzschego’” .

Ale w jakiś sposób wszystko to nie jest utopią ani egomanią: „Nie jesteśmy jednak utopistami. Jesteśmy zwolennikami tego, co [konserwatywny] Thomas Sowell nazywa Ograniczoną Wizją” .

Może już dostrzegasz sprzeczności. Andreessen połączył ze sobą różne modne wpływy filozoficzne i polityczne, próbując sprzedać ducha swojego manifestu. Próbował połączyć ze sobą kult techno-postępu Doliny Krzemowej, bezgraniczny wyzwolenie wolnorynkowego indywidualistycznego liberalizmu, nietzscheański witalizm neopogańskich i „neoreakcyjnych” zakątków internetowej prawicy oraz anty-przebudzone, antykomunistyczne, antybiurokratyczne bzdury amerykańskiego konserwatyzmu.

To nie działa. Jedna z tych czterech jest szczególnie nie na miejscu: manifest, będący peanem na cześć nieograniczonego postępu i niezrealizowanej utopijnej przyszłości, jest nie tylko niekonserwatywny, ale także aktywnie antykonserwatywny. Jeśli wierzysz, że wszystko w przyszłości będzie lepsze niż w przeszłości, to nie ma nic z przeszłości, co zasługiwałoby na ochronę. Zmiana w tym poglądzie jest zawsze pozytywna (i nie powinniśmy zapominać, że jako inwestor venture capital, Andreessen ma dosłownie motywację pieniężną, aby działać jako sprzedawca zmian). Manifest nie zawiera też ani krzty roztropności, umiarkowania czy szacunku dla odziedziczonej tradycji, typowych dla „powściągliwej wizji” konserwatyzmu; Zamiast tego, w duchu szybkiego działania i niszczenia rzeczy, potępia samo pojęcie ostrożności. Spychaczem burzy każdą barierę! I oczywiście nie ma w nim ani słowa o religii czy jakiejkolwiek mądrości, ani o żadnej formie ponadczasowych, wiecznych wartości, koniecznych dla prawdziwej eudajmonii. Krótko mówiąc, jego progresywizm stoi w bezpośredniej opozycji do konserwatyzmu.

Manifest nie jest też w żaden sposób reakcyjny. Reakcjonista wierzy jeszcze mocniej niż konserwatysta, że przynajmniej w odniesieniu do najważniejszych rzeczy w życiu (rzeczy wyższych) wiele z przeszłości było w rzeczywistości lepszych niż teraźniejszość. Co najważniejsze, sam człowiek był w pewnym sensie lepszy, szlachetniejszy i bardziej cnotliwy w przeszłości niż jest dzisiaj. Zauważając, że linia trendu „postępu” wydaje się spychać ludzkość tylko dalej w błoto, reakcjoniści mają nadzieję skorygować kurs i aktywnie przywrócić to, co najlepsze z tego, co zostało zdewastowane. Historycznie rzecz biorąc, oznaczało to „tron i ołtarz” prawowitego króla i prawdziwej religii, chociaż można sobie wyobrazić inne warianty, takie jak reakcyjny republikanizm. Reakcjonista oczywiście nie może być postępowym futurystą. Chociaż Andreessen cytuje w manifeście wielu „neoreakcyjnych” myślicieli (nazwanych tak, ponieważ woleliby, aby demokracja została zastąpiona przez króla-prezesa), większość z tych postaci wydaje się być zazwyczaj znacznie bardziej zainteresowana całym postępem, który ich zdaniem może zostać uwolniony przez zmianę reżimu politycznego, niż przywróceniem jakichkolwiek wiecznych cnót – i dlatego w rzeczywistości są znacznie bardziej „neo-” niż „reakcyjni”.

Wreszcie, manifest nie jest nawet tak naprawdę spójny z nietzscheańskim witalizmem, który próbuje celebrować. Chociaż Nietzsche był o wiele bardziej rewolucjonistą niż reakcjonistą, a zatem jest o wiele bardziej odpowiedni dla futurystycznego sposobu myślenia, pojawia się tu duży problem: w jaki sposób Andreessen uważa, że niegdyś żywy człowiek stał się słabym i apatycznym Ostatnim Człowiekiem Nietzschego? Jak to się stało, że utracił swoją wielkość, doskonałość, sprawczość i witalność – swoją dążącą do tego „agresję, wytrwałość, nieustępliwość – siłę” ? Jak zauważył Curtis Yarvin, oczywistą odpowiedzią jest to, że ten duch bandycki był stopniowo wykorzeniany przez łatwość i zależność stworzoną przez jego własne systemy technologiczne. Siła i odporność są wytwarzane przez trudy i niedostatki, a nie przez wygodę i dostatek. Jeśli Andreessen wierzy, że nieskończona obfitość i w pełni zautomatyzowany luksus jego wyobrażonej technologicznej przyszłości kiedykolwiek wyprodukują coś więcej niż tych otyłych blob-ludzi z filmu WALL-E (przywiązanych do swoich antygrawitacyjnych krzeseł i w pełni zależnych od robotów, które zaspokajają każdą ich dekadencką potrzebę, w tym podejmują wszystkie decyzje), to jest w poważnym błędzie. Prawdziwie żywotny humanizm z pogardą odrzuciłby słodki syreni śpiew maszyny na rzecz cielesnej i duchowej walki z dobrowolnym barbarzyństwem. Technooptymista zwykle proponuje coś przeciwnego.

Niemniej jednak, pomimo tego, że została ona przesłonięta przez zmieszanie ze sobą zbyt wielu niekompatybilnych idei, z manifestu Andreessena wyłania się spójna filozofia: prawicowy progresywizm.

Portret prawicowego postępowca

Kim jest ów Prawicowy Postępowiec (PP)? Zacznijmy od wyobrażenia sobie elit z Doliny Krzemowej, które mają już trochę dość przebudzonej (woke) lewicy. Ale powody sprzeciwu PP wobec wirusa umysłu przebudzonych (woke) i ich wszechogarniającego reżimu znacznie różnią się od tych, które cechują tradycyjnego konserwatystę. Konserwatysta nienawidzi Przebudzonych za ich rewolucyjny atak na porządek moralny, kulturowy i społeczny, na fundamentalne struktury cywilizacji, takie jak rodzina, oraz na Prawdę, Dobro i Piękno w szerokim tego słowa znaczeniu. W przeciwieństwie do tego, PP prawdopodobnie uzna te rzeczy za co najwyżej bliskie jego głównego zmartwienia. Jego anty-wokeizm jest przed wszystkim motywowany przekonaniem, że ideologia ta degraduje merytokrację, promuje irracjonalną głupotę, hamuje innowacje naukowe, kieruje inwestycje na bezwartościowe cele i ogranicza długoterminowe wyniki gospodarcze – innymi słowy, że hamuje postęp.

PP są tym, co Virginia Postrel w swojej książce z 1998 roku „Przyszłość i jej wrogowie” z aprobatą nazwała „dynamistami”: jednostkami, których główną wizją dobrego społeczeństwa jest stan nieustannej prometejskiej inwencji, odkryć, wzrostu i transformacji. Postrzegają swoich prawdziwych wrogów jako tych, których Postrel nazywa „zastojami”: pogrążonych w nostalgii, patrzących wstecz brutali, którzy nienawidzą zmian i z jakiegoś niewyobrażalnego powodu chcą zachować wszystko, co stare, a zatem przestarzałe, przed zastąpieniem przez nowe i lepsze rzeczy. Dziś, z punktu widzenia PP, siły zastoju obejmują nie tylko konserwatystów, ale także woke-lewicę.

Dynamizm jest na przykład oczywistą filozofią motywacyjną najsłynniejszego PP na świecie, Elona Muska – prawdziwego „technokinga”. Elon, na przykład, stwierdził dość wyraźnie, że kupił Twittera nie z chęci pomocy konserwatystom, ale dlatego, że postrzega silną wolność słowa jako niezbędny mechanizm społeczny do produkcji wiedzy i innowacji potrzebnych do osiągnięcia jego celu, jakim jest uczynienie ludzkości pankosmicznym, wieloplanetarnym gatunkiem. Podobnie jak w przypadku wszystkich innych firm – takich jak Neuralink, której celem jest uczynienie nas wszystkich mądrzejszymi poprzez umieszczanie chipów w naszych mózgach – celem Elona jest utrzymanie i przyspieszenie postępu. Ale ponieważ jest również przeciwnikiem woke-lewicy, Elon Musk sprawia, że dziennikarze nieustannie chcą mu przypiąć łatkę konserwatysty.

Po części wynika to z faktu, że pomimo dzielących ich różnic, zarówno PP, jak i konserwatysci są autentycznie prawicowi. Co to oznacza? Jak powinniśmy definiować „prawicę” i „lewicę”? Każda etykieta została powiązana z całą grupą niepowiązanych ze sobą wartości politycznych i przekonań, które następnie zostały połączone w chimeryczne osobowości polityczne (pomimo tego, że te konglomeraty rozpadają się, gdy tylko ktokolwiek wyznaje jednocześnie wartości zakodowane w „lewicy” i „prawicy”, jak to wielu robi). Ale pod całym nagromadzonym politycznym śmieciem jest jest jedna zasadnicza różnica między prawicowcem a lewicowcem. To nie jest oś „konserwatysta kontra postęp” , ale oś między egalitaryzmem a hierarchią.

Być prawicowcem to szczególnie cenić hierarchię, a nawet postrzegać i myśleć o świecie poprzez hierarchie. Ma to być „zdolność rozróżniania” w jej pierwotnym sensie: być zdolnym i uważać za potrzebne uznawać, że A jest w jakiś sposób lepsze od B, a zatem do postawienia A przed B i nazwania tego właściwym i sprawiedliwym porządkiem rzeczy. W przeciwieństwie do tego, bycie lewicowcem oznacza cenienie zasady równości ponad inne wartości. Podczas gdy Platon i Arystoteles zdefiniowaliby sprawiedliwość jako dawanie każdemu dokładnie tego, na co zasługują, w czysto lewicowej koncepcji sprawiedliwość i równość są synonimami: sprawiedliwość jest wtedy, gdy wszyscy otrzymują to samo. Wyklucza to hierarchie. Faworyzowanie lub nawet uznawanie osoby A nad osobą B – lub w najbardziej radykalnych koncepcjach nawet idei lub zachowania X nad Y – byłoby nierównością, a więc niesprawiedliwością.

Ten podział hierarchii wykracza poza hierarchie społeczno-polityczne, o których wielu zwykle myśli, gdy słyszą to słowo (królowie, dziedziczna szlachta itp.) Merytokracja, na przykład, pozostaje z natury prawicową ideą, ponieważ jest sposobem porządkowania ludzi w hierarchie, w tym przypadku w oparciu o różnicujące ich zdolności. Dla radykalnej lewicy jest to jednak z gruntu niesprawiedliwe (i niemiłe, nienawistne itp.), ponieważ wynik jest nierówny. Jej zdaniem, system powinien być skonstruowany w taki sposób, aby jego głównym celem była równość. Odnosi się to również do abstrakcyjnych wartości, takich jak moralność: czy w stanie równości zachowanie jednej osoby powinno być uważane za bardziej moralne niż drugiej? Rezultatem jest relatywizm. Nawet nauka (prawdziwa nauka) jest prawdopodobnie wyraźnie prawicowym konceptem, ponieważ naukowiec nie może być „egalitarny” w stosunku do faktów. Beznamiętne dążenie do prawdy wymaga cenienia prawdy ponad wszystkie inne dobra.

Jest jeszcze jedna różnica w wartościach, która jest powszechnie postrzegana jako dzieląca prawicę od lewicy: preferencja porządku kontra anarchia. Prawica jest postrzegana jako promująca bardziej rygorystyczny, a nawet autorytarny porządek społeczny i moralny, podczas gdy lewica usprawiedliwia, a nawet promuje formy społecznego i moralnego chaosu, takie jak przestępczość i dewiacje. W związku z tym prawica mocno wierzy w znaczenie granic i granic wszelkiego rodzaju, zarówno między krajami, jak i między płciami, podczas gdy lewica preferuje płynność i transgresję. Tendencje te są jednak w dużej mierze jedynie odzwierciedleniem szacunku lub jego braku dla struktur hierarchicznych, w tym struktur wartości prawnych i moralnych. Stabilny porządek społeczny jest wszędzie wytworem hierarchii i nie może być utrzymany w warunkach czystego egalitaryzmu. Dla lewicowca anarchia jest akceptowalnym kompromisem w zamian za większą równość.

Tutaj PP i konserwatysta znajdują wspólny język. Jedni i drudzy uważają przestępczość i nieporządek wywołany przez niepohamowaną liberalną lewicę za oburzającą, choć z nieco innych powodów: PP – z których prawie wszyscy mieszkają w miastach Zachodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych – widzieli na własne oczy, jak miejsca, w których żyją, takie jak San Francisco, zdegenerowały się w dystopijne epicentra anarcho-tyranii, charakteryzujące się szerzącym się zażywaniem narkotyków, włóczęgostwem, przemocą i kradzieżą w połączeniu z ogromną opresyjną i skorumpowaną biurokracją państwową. Chcieliby teraz posprzątać ten bałagan, uznając podstawowy stan porządku za niezbędny warunek wstępny kwitnącej innowacji i dynamizmu, z których kiedyś słynęła Dolina Krzemowa.

„Zdolność państwa” to frazes, o którym można usłyszeć od PP. Odnosi się do tego, jak zdolne jest państwo (rząd, ale w szerszym sensie także szerzej społeczeństwo) do faktycznego załatwiania spraw, niezależnie od tego, czy chodzi o ograniczanie przestępczości i zapewnianie bezpieczeństwa, budowanie infrastruktury, czy tworzenie warunków dla kwitnącego przemysłu półprzewodników. Do niedawna wielu PP często wyróżniało się, z mojego doświadczenia, okazywaniem ledwo skrywanego podziwu dla Chin. Chiny mogły być autorytarne, ale przynajmniej były krajem, który potrafił budować rzeczy: „Czy wiesz, że mogą naprawić wielki wiadunkt w mniej niż 48 godzin? Czy wiesz, jak bardzo chińskie społeczeństwo ceni edukację i technologów? Że wielu z ich przywódców ma nawet stopnie inżynierskie? Że chińskie uniwersytety nie są pełne przebudzonych feministycznych czarownic? Że ulice Shenzhen nie są pokryte odchodami i narkomanami?” Chociaż ostatnio, po katastrofalnej polityce lockdownu „zero-Covid” w Chinach i dramatycznym spowolnieniu gospodarki, opinia PP o Chinach i ich przywódcy Xi Jinpingu znacznie osłabła, to od tego czasu pojawili się nowi międzynarodowi bohaterowie PP, tacy jak Nayib Bukele, kochający bitcoiny prezydent Salwadoru, który żelazną ręką zdołał obniżyć niegdyś morderczo wysoki wskaźnik przestępczości w tym kraju.

PP nie jest do końca libertarianinem, nawet jeśli wielu jego pobratymców jest często głośnymi zwolennikami rozwiązań wolnorynkowych i deregulacji. Z pewnością można go znaleźć popierającego całą gamę liberalnych polityk i projektów, którym większość konserwatystów by się sprzeciwiła: globalizację i szeroko otwarte reżimy legalnej imigracji, macierzyństwo zastępcze, aborcję, eutanazję, inżynierię genetyczną, zastąpienie mięsa zwierzęcego mięsem hodowanym z tkanki rakowej i tak dalej. Ale jednocześnie może wspierać silne państwo, zdolne do utrzymania porządku i bezpieczeństwa wewnętrznego, a także korzystny „porządek międzynarodowy oparty na praworządności” za granicą.

To, co naprawdę go wyróżnia, to cel, do którego jego zdaniem powinno służyć przywództwo polityczne. Podczas gdy libertarianin uważa, że państwo powinno się minimalizować, aby osiągnąć cel maksymalizacji wolności, PP uważa, że celem państwa (a w rzeczywistości całej cywilizacji) jest ułatwienie maksymalizacji postępu. Jeśli wydaje się, że wolnorynkowe podejście oparte na niskich podatkach jest tym, co ułatwi największy postęp, to jest za tym. Jeśli kierowana przez państwo polityka oświeconego autorytaryzmu miałaby przynieść większy postęp, to on też jest za tym. A jeśli postęp naprawdę wymaga, aby demokracja została zastąpiona monarchą, to niech żyje król!

Jest to częściowo produkt innej charakterystycznej filozofii PP: konsekwencjalizmu, czyli idei, że cel determinuje moralność środków. Ten konsekwencjalizm jest z kolei następstwem podstawowego systemu przekonań większości PP: racjonalizmu, czyli przekonania, że wszystkie nasze decyzje mogą i powinny być całkowicie determinowane przez obiektywną i racjonalną analizę danych, i że gdyby tylko inteligentni ludzie mogli wyeliminować wiele poznawczych i emocjonalnych uprzedzeń ludzkości, odkrylibyśmy właściwe rozwiązania wszystkich naszych problemów. Nieprzypadkowo ogromna część dzisiejszych PP wydaje się wyrastać z młodości spędzonej we współczesnym ruchu racjonalistycznym, zbiorze bardzo gorliwych kujonów, którzy zbierali się w Internecie mniej więcej w połowie lat 2000-2010 i spędzali dużo czasu na debatowaniu ze sobą o tym, kto mniej się myli. Niestety, prawie wszystko, co wyszło z tej komory pogłosowej to szereg dziwologów w rodzaju tych, którzy bełkoczą o tym, jak z zasad wnioskowania bayesowskiego wynika, że Szekspir jest do bani. Znamy jeszcze kilka takich smutnych przypadków.

W związku z tym wydaje się, że wielu wpływowych PP zaczęło swoją umysłową podróż od kultu Efektywnego Altruizmu (EA), który rozpoczął się jako próba zastosowania zasad ruchu racjonalistycznego do poprawy świata poprzez filantropię, a skończył się na dziwnych poliamorycznych koteriach seksualnych w rejonie Doliny Krzemowej i oszukiwaniu inwestorów na kryptowalutach – oczywiście, dla dobra ludzkości. Tym, co spowodowało rozdźwięk między ruchami EA a PP był zwrot liderów EA przeciwko sztucznej inteligencji. Na swój sposób popadli oni w obsesję na punkcie tego, jak może ona zniszczyć ludzkość, argumentując, że konsekwencjalizm wymaga, aby jej rozwój był bezpiecznie regulowany w imię mialiardów przyszłych ludzkich istnień. Po tym heretyckim zwrocie zastoju nastąpiła wielka schizma, w wyniku której z szeregów EA zdezerterowały rzesze PP, aby bronić nieograniczonego rozwoju technologicznego – również w imię miliardów przyszłych ludzkich istnień. Wielu z nich, podobnie jak Andreessen, zaczęło identyfikować się jako Efektywni Akceleracjoniści (Effective Accelerationists, E/ACC) (tworząc w ten sposób tło manifestu Andreessena).

W rzeczywistości jednak przekonania EA i E/ACC pozostają niemal identyczne: obie grupy twierdzą, że opowiadają się za postępem napędzanym racjonalizmem; różnią się tylko tym, że obecnie w dużej mierze lewicowe EA opowiadają się za bardziej egalitarną polityką (taką jak „bezpieczeństwo” i „integracja” jako priorytetową w rozwoju sztucznej inteligencji), podczas gdy w dużej mierze prawicowe E/ACC chcą, aby żetony nieograniczonej dynamiki spadały i gromadziły się, gdzie i komu mogą. W zasadzie jest to tylko wewnętrzny spór między autystycznymi dzieciakami, które za dużo grały w Factorio (Fabryka musi się rozwijać!).

Wiara w zdolność racjonalizmu do napędzania postępu ludzkości jest również tym, co wiąże PP z szerszą i starszą szkołą myśli politycznej, jaką jest Progresywizm (przez duże P). Chociaż PP mogą nie pochwalać wiele z tego, za czym opowiadają się dzisiejsi egalitarni, lewicowi postępowcy, wiele przekonań i inklinacji PP jest zasadniczo podobnych do starszych, bardziej oryginalnych form progresywizmu.

Fundamentalna jest oczywiście ich wspólna podstawowa wiara w postęp i transcendentną przyszłość, tak że większość manifestu Andreessena można by zamienić na wersy z przemówień Woodrowa Wilsona i nikt nie zauważyłby różnicy:

Myślimy o przyszłości, a nie o przeszłości, jako o bardziej chwalebnym czasie, w porównaniu z którym teraźniejszość jest niczym. Postęp, rozwój – to współczesne słowa. Współczesną ideą jest porzucenie przeszłości i dążenie do czegoś nowego” .

Ale podobieństwa wykraczają poza to. Moim zdaniem najbardziej uderzająca jest być może nieproporcjonalna obsesja na punkcie inteligencji i mierzenia IQ, w tym na poziomie indywidualnym, grupowym i populacyjnym. Ta krótkowzroczność rodzi się z racjonalistycznego założenia, że dobro – dobre myślenie, dobra polityka, dobrzy ludzie – nieuchronnie wywodzi się z głębi rozumu, a rozum z intelektu, tak że wszystkie problemy ludzkości muszą naprawdę wynikać ze zmazy głupoty. Nic dziwnego, że to przekonanie prowadzi sporą liczbę PP do rozpoznawalnego zachwytu tymi samymi formami darwinizmu społecznego, w tym eugeniką, które zostały szeroko i entuzjastycznie przyjęte przez pierwotnych postępowców (działo się to jeszcze zanim faszyści przyjęli zbyt wiele idei postępowców i uczynili je passé). Wygląda na to, że niektórzy z bardziej wyrazistych przedstawicieli PP naprawdę chętnie połączyłoby siły z dawnymi postępowcami, takimi jak Margaret Sanger – sterylizując biednych, usuwając osoby z genetycznymi brakami i upewniając się, że ci, których uważają za nie dość rozgarniętych, nigdy nie dotrą do kabiny wyborczej.

Fiksacja na punkcie inteligencji wyjaśnia również powszechną obsesję PP na punkcie sztucznej inteligencji. Jeśli ich zdaniem inteligencja jest właściwą miarą do określenia hierarchii, to gdyby sztuczna inteligencja stała się inteligentniejsza od nas, ludzi, byłaby ipso facto istotą wyższą od nas. W tym momencie musielibyśmy słusznie zdać się na jej wolę – a w skrajnym przypadku czcić mądrość jego najwyższego racjonalizmu i ułatwić stopniowe zastępowanie człowieka przez wyższe formy inteligencji maszynowej. W tym sensie niektórzyPP demonstrują filozofię, która jest ostatecznie tak wyraźnie antyludzka, jak poglądy maltuzjańskich, nihilistycznych postępowców na lewicy.

Jeden naród w trakcie postępu

Powinienem tutaj wyjaśnić, że nie mam zamiaru całkowicie krytykować prawicowych postępowców. Znam osobiście wielu PP i większość z nich to wspaniali ludzie, pomimo najlepszych starań przyjętej przez nich filozofii moralnej. I nie odrzucam całkowicie zdolności technologii do poprawy naszego życia, pomimo niechęci PP do uznania jej wielu zasadniczych wad, w tym tendencji do systematycznego wytwarzania nadmiernej złożoności, kruchości i słabości. Z pewnością ogólna wizja oferowana przez PP jest nadal o wiele bardziej atrakcyjną alternatywą dla dystopii oferowanej przez woke-lewicę. Ogólnie rzecz biorąc, potrafię bardzo docenić ich ducha i stwierdzam, że zgadzam się z nimi w wielu kwestiach, w tym w ich deklarowanym sprzeciwie wobec duszącej, totalitarnej biurokracji.

Niemniej jednak uważam, że wiele z ich fundamentalnych idei i założeń jest głęboko błędnych i ostatecznie niebezpiecznych. Nie mogę nie zauważyć uderzającego podobieństwa wielu PP do intelektualistów i przemysłowców z N.I.C.E. z proroczej powieści C.S. Lewisa p.t. „Ta ohydna grupa” , Wierzyli oni, że ich wyższy lucyferiański intelekt daje im prawo do rządzenia, manipulowania, wykorzystywania i przekształcania ludzkości w imię wydajności naukowej, oświecenia i postępu. Oni również przedkładali inteligencję i pogoń za zimną racjonalnością ponad wszystko inne, a w końcu zaczęli patrzeć na zwykłego człowieka z pogardą i szukać jego następcy.

W nowej epoce to, co do tej pory było jedynie intelektualnym jądrem rasy, stanie się, poprzez stopniowe etapy, samą rasą” – mówi Frost do Marka w trzewiach N.I.C.E. „Stare złożone organy i wielkie ciało, które je zawierało, nie są już potrzebne… Człowiek musi się stać samą głową. Rasa ludzka ma stać się technokracją…

W swoim manifeście Andreessen słusznie potępia zagrożenie ze strony menedżerskiego „etatyzmu, autorytaryzmu, kolektywizmu, centralnego planowania [i] socjalizmu” . Ale jego skojarzenie tych rzeczy z techno-pesymizmem i skrępowanym, antypostępowym tradycjonalizmem jest głęboko bezpodstawne. Wszystkie największe i najbardziej przerażające przykłady „etatyzmu, autorytaryzmu, kolektywizmu, centralnego planowania [i] socjalizmu” w historii były ideologiami, ruchami i państwami, które, nieprzypadkowo, ubóstwiały postęp i wspaniałą niezrealizowaną przyszłość jako swoją gwiazdę polarną. Skutki tego ubóstwiania zawsze były i zawsze będą katastrofą dla ludzkości, ponieważ wyobrażona przyszłość służy jako wymówka do usprawiedliwienia jakiegokolwiek działania tu i teraz, bez względu na to, jak urojone lub destrukcyjne by one nie były. Połączenie zachwyconego sobą techno-utopizmu z przemyśleniami Ayn Rand nie rozwiąze tego problemu.

Prawda, moim zdaniem, jest taka, że po części to właśnie niepohamowana żądza zmian w imię postępu doprowadziła nas do obecnego bałaganu cywilizacyjnego. Taki postęp nas z niczego nie wyzwoli! A jeśli chodzi o wizję, którą sprzedają techno-optymiści, wizję ludzkości żeglującej wśród gwiazd, rozszerzającej się coraz bardziej, by podbić galaktykę, brzmi to całkiem fajnie. Pewnego dnia może się to nawet zdarzyć i nie będę narzekał. Wizja ta nie jest jednak rozwiązaniem nihilizmu, który ogarnął dziś nasze społeczeństwa; Niekończąca się ekspansja i podbój nowych światów w imię samej ekspansji jest po prostu kolejnym przejawem nihilizmu. Czasami mam nawet wrażenie, że czyste oddanie, jakie niektórzy okazują w swoim zapale ku tej przyszłości rodem z science-fiction, samo w sobie jest oznaką głębi ich rozpaczy w rzeczywistym tu i teraz. Wydostanie się z tej otchłani będzie wymagało więcej, niż materialistyczni racjonaliści i ich maszyny są w stanie kiedykolwiek zapewnić.

Jeśli chodzi o dzisiejszych konserwatystów i autentycznych reakcjonistów, powinni oni mieć jasność co do swoich podobieństw i różnic z prawicowymi postępowcami. W obliczu nieustannego ataku ze strony reżimu politycznej lewicy, nie jest to czas na zrywanie z przyjaciółmi i sojusznikami. Mimo to powinniśmy być w stanie rozpoznać PP takimi, jakimi są – a przynajmniej nie są. Bez względu na to, jak głośno są anty-woke lub jak bardzo słusznie są doceniani za to, jak wiele już wnieśli w walkę o wolność słowa i w „heterodoksyjne” zakątki Internetu, PP nie są ani trochę konserwatywni czy reakcyjni i nie podzielają tych samych fundamentalnych poglądów co konserwatyści i reakcjoniści. W pewnym momencie, jeśli bezpośrednia wojna z lewicą zostanie w jakiejś mierze wygrana, te obozy, które kiedyś były po tej samej stronie, prawdopodobnie znajdą się w ostrym konflikcie wobec tego, co dalej. Jeśli przyjrzeć się uważnie, te różnice są już widoczne już teraz.

Na nieszczęście dla nas, myślę, że kiedy tylko nadejdzie taki czas wyboru, to PP będą mieli na wejściu znaczącą przewagę w rozmachu i popularności, przynajmniej tutaj w Stanach Zjednoczonych. Dzieje się tak dlatego, że historia Ameryki jest po części w istocie historią długotrwałego triumfu faustowskiego ducha techno-optymistycznego dynamizmu nad każdyą inną ideologią – na dobre i na złe. Dlaczego tak się dzieje, to temat do bardziej szczegółowego zbadania innym razem, ale na razie powiedziałbym tylko: obserwujcie ciągły wzrost dzisiejszych prawicowych postępowców; Prawdopodobnie dopiero się rozkręcają.

Tekst jest półautomatycznym tłumaczeniem publikacji N.S. Lyonsa

Komentarze z Facebooka