Prezydent Andrzej Duda grubiańsko i bez należytej – koniecznej na takim urzędzie – ostrożności wyraził jednak dość ważny moment.

Wspólnota europejska pod wodzą lewicy liberalnej staje się projektem elitarystycznym, który wymyka się masowej akceptacji w warstwie ideowej. W tym sensie – nie jest to wspólnota wyobrażona w sensie andersonowskim (gdzie wspólnota funkcjonuje w wyobraźni masowej), ale projekt technokratyczno-menedżerski, w którym kierownictwo polityczne usiłuje narzucić masom określoną ideologię, jako „odpowiednią dla tego projektu”. Jednak im bardziej są zróżnicowane interesy stron w warstwie realnej – tym trudniej o szerokie poparcie dla instalowanej tak ideologii.

W momencie, kiedy przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker, mówi o konieczności wprowadzenia większościowej (w miejsce aklamacyjnej) reguły prowadzenia europejskiej polityki zagranicznej, co de facto oddaje już bez żadnych zastrzeżeń ster europejskiej dyplomacji w ręce tandemu niemiecko-francuskiego, który mógłby wówczas bez ogródek przegłosowywać „mniejszościowe” stanowisko państw naszego regionu – sprawa „wyobrażoności” tak rozumianej wspólnoty nabiera nowego sensu.

Chyba nawet moi najbardziej proeuropejscy rodacy mogliby się zastanowić, czy tak rozumiana wspólnota europejska odpowiada ich wyobrażeniom.

Komentarze z Facebooka